Zaledwie jedną bramką. MKS przegrywa w Kwidzynie

Takiego zakończenia nikt się nie spodziewał. Opuszczając parkiet hali w Kwidzynie szczypiorniści MKS-u nie mogli uwierzyć w wygraną gospodarzy. Przecież jeszcze dziesięć minut przed końcową syreną prowadzili z MMTS-em czterema bramkami. Okazało się jednak, że to zbyt mało. Walczący ambitnie rywale celnym rzutem oddanym w ostatnich sekundach, wygrali pojedynek 22:21.

Schodzili z boiska źli, zawiedzeni i z poczuciem dużego niedosytu. Nie mogli zrozumieć w jaki sposób mając wygraną na wyciągnięcie ręki, ostatecznie oddali ją gospodarzom. Przecież pierwsze w tym meczu prowadzenie miejscowi objęli dopiero kilka sekund przed końcową syreną. Autorem trafienia, które dało ekipie Bartłomieja Jsszki zwycięstwo 22:21, był Damian Przytuła. Wcześniej, ani przez moment miejscowi nie prowadzili nawet jedną bramką. To kaliszanie, w 3. minucie otworzyli wynik spotkania i niemal do ostatniej syreny utrzymywali nad przeciwnikiem kilkubramkową przewagę. Zespół z Kwidzyna  swojego pierwszego gola zdobył dopiero w 8. minucie, a do kaliskiej bramki trafił wówczas Bartosz Nastaj. Prym na parkiecie wciąż jednak wiedli goście. Z czasem podopieczni trenera Bartłomieja Jaszki poprawili nieco grę w defensywie, co też szybko znalazło odzwierciedlenie na tablicy wyników. W krótkim czasie zdobyli cztery bramki, na które rywale odpowiedzieli tylko jedną i w 22 minucie drużyna MMTS-u traciła do kaliszan tylko dwa gole (7:9). Niestety na więcej nie było ich stać, bowiem goście prowadzeni przez Marka Szperę i Macieja Pilitowskiego ponownie odskoczyli na cztery trafienia. Tuż przed przerwą trafił jednak Jędrzej Zieniewicz i kwidzynianie schodzili do szatni przegrywając 10:13.

Po powrocie na parkiet dzięki dobrej grze Michała Potocznego i Damiana Przytuły kwidzynianie znów szybko zbliżyli się do rywali na jedną bramkę (14:15 i 15:16). Niestety byli w swej grze mało stabilni i przez dziesięć kolejnych minut ponownie mieli spore problemy pod bramką rywali. A ci doskonale to wykorzystali zdobywając pięć bramek, w odpowiedzi na dwa trafienia Michała Pereta.

Gdy w 48. minucie Marek Szpera trafił na 21:17, chyba nikt nie przypuszczał, że będzie to ostatnia zdobycz MKS-u. Można było odnieść wrażenie, że na zespół z Kalisza ktoś rzucił zły urok. Bo jak inaczej wytłumaczyć kompletną rzutową niemoc, jaka towarzyszyła im w decydujących o ostatecznym rezultacie fragmentach meczu. Cóż z tego, że podopieczni Tomasza Strząbały z łatwością wypracowywali sobie sytuacje rzutowe, skoro nie potrafili znaleźć recepty na kapitalne interwencje Bartosza Dudka. Bramkarz MMTS-u kończył mecz ze skutecznością bliską 50 procent. To głównie dzięki jego świetnej grze MMTS zaczął odrabiać straty, w czym pomogły też dwuminutowe kary dla Mateusza Kusa i Marka Szpery w ostatnich momentach spotkania. W efekcie na dwie minuty przed końcem do remisu doprowadził Jakub Szyszka. Końcówka meczu była istną grą nerwów. Swojej szansy pod bramką Kwidzyna nie wykorzystał Marek Szpera, za to więcej zimnej krwi po przeciwnej stronie zachował Damian Przytuła zdobywając w ostatnich sekundach gola na wagę trzech punktów.

Porażka w Kwidzynie była dla drużyny MKS-u czwartą w tym sezonie. W tabeli PGNiG Superligi kaliszanie plasują się na szóstej pozycji. W najbliższą środę udadzą się na zaległy mecz do Głogowa.

Seria 12. PGNiG Superligi mężczyzn, 5 grudnia 2020 r., Kwidzyn

MMTS Kwidzyn – Energa MKS Kalisz 22:21 (10:13)

Kary: MMTS - 4. min., Energa MKS – 16 min. Rzuty karne: MMTS 1/2, Energa MKS 2/3. 

MMTS: Dudek, Matlęga – Przytuła 6, Potoczny 4, Ossowski 3, Nastaj 2, Orzechowski 2, Peret 2, Szyszko 2, Zieniewicz 1, Biegaj, Krieger, Kryński, Kutyła, Landzwojczak.

Energa MKS: Zakreta, Krekora – Szpera 6, Kus 4, Kacper Adamski 3, Góralski 3, Makowiejew 2, M. Pilitowski 2, Krępa 1, Kamil Adamski, Kamyszek, Misiejuk, K. Pilitowski.

 

 

Fot. biuro prasowe MMTS Kwidzyn
Wersja do druku
Wersja PDF