Kolejna lekcja od Vive. Komplet widzów w Arenie

Zaskoczenia nie było. Piłkarze ręczni Energi MKS Kalisz przegrali sobotnie spotkanie z PGE Vive Kielce 22:42. Porażka gospodarzy, nie pierwsza i zapewne nie ostatnia w starciu z najbardziej utytułowaną drużyną w kraju, nie przeszkodziła kibicom w doskonałej zabawie. Na trybunach kaliskiej Areny zasiadł komplet publiczności, która żywiołowo reagowała na przebieg boiskowych wydarzeń.

Spotkania z kielczanami zawsze cieszą się ogromnym zainteresowaniem. I choć przegrana jest właściwie wpisana w scenariusz tych konfrontacji, tak zawodnicy jak i kibice przyjmują ją z pokorą, starając się, niezależnie od wyniku, stworzyć widowisko na najwyższym sportowym poziomie. Tak było też w sobotni wieczór. Spotkanie z drużyną, która od ośmiu lat nie wypuszcza z rąk tytułu mistrzów Polski, notując jednocześnie udane występy w Final Four Ligi Mistrzów (na cztery występy  raz zdobyli główne trofeum) przyciągnęło do kaliskiej Areny tłumy kibiców, zmuszając organizatorów do zdjęcia z bocznych sektorów znajdujących się tam na każdym meczu ogromnych flag.

Frekwencja nie dziwi, bo choć w 12 – osobowym składzie Vive zabrakło w sobotę kilku gwiazd, miłośnicy tej dyscypliny mogli podziwiać na parkiecie Areny całą plejadę utytułowanych zawodników, m.in. świeżo upieczonych mistrzów Europy z reprezentacji Hiszpanii Julena Aguinagalde i Daniela Dujszebajewa  (zabrakło Aleksa Dujeszebajewa i Angela Fernandeza oraz finalisty ME Igora Karacića). Obecny był też Niemiec Andreas Wolff czy Słoweniec Blaż Janc. Tak więc ekipa rywali choć nieco uszczuplona i tak robiła wrażenie, nie miała też najmniejszych problemów z pokonaniem gospodarzy.

Kaliszanie, dla których nie była to przecież pierwsza konfrontacja z mistrzami Polski, podeszli do spotkania bez kompleksów. Zarówno w początkowej fazie meczu, kiedy  grając w osłabieniu rzucili rywalom dwa gole, jak i w późniejszych fragmentach spotkania potrafili skonstruować  kilka naprawdę efektownych i co ważne przynoszących zdobycze bramkowe akcji, ale niestety nie ustrzegli się też przed sporą liczbą błędów i strat w ataku , co bezlitośnie wykorzystali utytułowani rywale. Już do przerwy kielczanie prowadzili 24:10, a w drugiej połowie wcale nie obniżyli lotów wygrywając ostatecznie 42:22.

Wymagający przeciwnik to jedno, ale sytuację kaliskiego zespołu ponownie skomplikowały braki kadrowe.  W składzie znów zabrakło Marka Szpery, któremu odnowił się uraz, a także Arkadiusza Galewskiego i walczącego z chorobą Łukasza Zakrety.  Rolę kół napędowych zespołu starali się odgrywać  Robert Kamyszek i Konrad Pilitowski, którzy wspólnie zdobyli  dziewięć goli. Po stronie rywali prym wiedli skrzydłowi Mateusz Jachlewski i Arkadiusz Moryto, autorzy siedemnastu trafień.

Pomimo wysokiej przegranej sobotni mecz na długo zapamiętają dwaj juniorzy stawiający swoje pierwsze kroki w ekipie Energi MKS. Na kwadrans przed końcem spotkania trener Liljestrand desygnował do gry Macieja Przybyła i Wojciecha Błaszczyka. Pierwszy z nich rzucił nawet bramkę, wcześniej sprytnie przechwytując piłkę zmierzającą do rąk jednego z rywali.

Po sobotniej przegranej, dziesiątej w obecnym sezonie, ale niejako wkalkulowanej w bilans ekstraklasowych potyczek, kaliszanie zajmują 7.miejsce w tabeli PGNiG Superligi. W najbliższą sobotę udadzą się do Tarnowa na spotkanie z miejscową Grupą Azoty. Transmisję z tej potyczki przeprowadzi stacja TVP Sport.

19. seria PGNiG Superligi, 1.02.2020 r., hala Kalisz Arena

Energa MKS Kalisz – PGE Vive Kielce 22:42 (10:24)

Kary: Energa MKS 14. min, PGE Vive 10 min. Czerwona kartka: Romaric Guillo (48. min, gradacja kar). Rzuty karne: Energa MKS 1/2, PGE Vive 4/4.

Energa MKS: Krekora, Liljestrand – Kamyszek 5, K. Pilitowski 4, Kniazieu 3, Adamski 2, Misiejuk 2, M. Pilitowski 2, Gąsiorek 1, Klopsteg 1, Krytski 1, Przybył 1, Błaszczyk, Drej.
PGE Vive: Wolff, Kornecki – Jachlewski 10, Moryto 7, Aguinagalde 6, Janc 4, Vujović 4, Kulesz 3, Pehlivan 3, D. Dujszebajew 2, Jurkiewicz 2, Guillo 1.

 

fot. Michał Rabiega
Wersja do druku
Wersja PDF