Znowu czwórka z przodu. KKS rozbił Hutnika!

Po kapitalnej wygranej w Ostródzie, również na własnym boisku spisali się fantastycznie. Piłkarze KKS-u Kalisz pokonali na stadionie przy Łódzkiej zespół Hutnika Kraków aż 4:0. To druga z rzędu tak wysoka wygrana „trójkolorowych”, ale tym razem bez straty bramki. W dodatku gol Roberta Tunkiewicza na 3:0 bez wątpienia może pretendować do miana bramki jesieni w II lidze.

Podbudowani kapitalnym występem na wyjeździe, również przed własną publicznością chcieli pokazać, że stać ich na wiele i w tej lidze zaskoczą jeszcze nie raz. Sobotni rywal kaliszan czasy swojej świetności, które przypadły na połowę lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to krakowianie występowali w Pucharze UEFA, ma już za sobą, Po dwóch dekadach  pobytu w trzeciej i czwartej lidze, dopiero teraz wrócił na centralny szczebel rozgrywek, ale póki co zespół nie ma zbyt wielu powodów do zadowolenia i raczej nie ma co myśleć o kolejnym awansie. Spośród drugoligowych beniaminków spisuje się najgorzej, o czym mogliśmy się przekonać w sobotnim meczu przeciwko KKS-owi Kalisz. „Trójkolorowi”, dla których to  również pierwszy sezon w drugiej lidze, dominowali nad przeciwnikiem w niemal każdym elemencie boiskowego rzemiosła, Wygrali 4:0, ale wynik mógł być jeszcze bardziej okazalszy, bo dogodnych do zdobycia gola sytuacji mieli gospodarze sporo.

Przyjezdni, zapewne świadomi swoich niedoskonałości, próbowali zaskoczyć miejscowych już w pierwszych fragmentach meczu, ale zakończona strzałem akcja z 2. minuty nie powiodła się i od tej chwili karty na boisku rozdawali już tylko gospodarze.  Bardzo dobrze w ofensywie spisywał się Mateusz Majewski, który już w 10. minucie mógł otworzyć wynik, ale mając przed sobą tylko bramkarza minimalnie chybił. Potem mógł zaliczyć asystę, ale jego dogranie do Roberta Tunkiewicza nie przyniosło zamierzonego efektu, bowiem w oddaniu strzału pomocnikowi KKS-u skutecznie przeszkadzał najbardziej doświadczony w krakowskim teamie Piotr Stawarczyk.

W końcu jednak podopiecznym Ryszarda Wieczorka udało się zwieść defensywę rywali. W 28. minucie fatalny błąd popełnił Bartosz Tetych, który zagrał piłkę wprost pod nogi Tunkiewicza, a ten ani myślał rezygnować z takiego prezentu. Przełożył tylko futbolówkę na lewą stopę i w znanym sobie stylu posłał ją w długi róg bramki Hutnika. Stojący między słupkami Dawid Smug nie miał szans, a kaliski zespół cieszył się z objęcia, całkowicie zasłużonego prowadzenia. Podwyższył je tuż przed przerwą. Piłkę zacentrował wówczas  Fabian Hiszpański, po czym delikatnie dotknął ją głową Mateusz Majewski, a w końcu trafiła ona na wyciągniętą rękę Tomasza Jaklika Arbiter nie miał wątpliwości. Skończyło się  „jedenastką”, którą na bramkę - w doliczonym już czasie gry - pewnym uderzeniem zamienił Majewski. Gol do szatni dał gospodarzom sporo komfortu. W drugiej połowie nie naciskali bez potrzeby, bo to rywale musieli odrabiać straty. A ci szukali okazji głównie w stałych fragmentach gry, tyle że w kaliskiej bramce doskonale radził sobie Pawela, młodzieżowiec, który stanął między słupkami w zastępstwie pauzującego za kartki Macieja Krakowiaka. Zdecydowanie więcej wysiłku musiał włożyć w to spotkanie golkiper przyjezdnych, ale jego starania nie zawsze kończyły się sukcesem. Wprawdzie w 64. minucie poradził sobie
z uderzeniem Majewskiego, ale już   osiem minut po raz trzeci  w tym meczu nie zdołał uchronić swego zespołu przed utratą gola. Zresztą, chyba nie zdołałby tego zrobić nikt na jego miejscu,  mając do obrony strzał w wykonaniu Tunkiewicza. Pomocnik „trójkolorowych” widząc, że bramkarz Hutnika wyszedł przed „szesnastkę”, uderzył z połowy boiska, w dodatku tak  precyzyjnie, że piłka zatrzepotała w siatce tuż pod poprzeczką. Gol … klękajcie narody. To nie miało prawa się udać, a jednak. I na tym polega piękno piłki. Strzał „Tunka” zasługujący z pewnością na miano gola kolejki, jeśli nie całej rudny jesiennej, pozbawił przyjezdnych wszelkich złudzeń, a gospodarzom jeszcze bardziej wyostrzył apetyty zwłaszcza, że okazji do całkowitej deklasacji przeciwnika nie brakowało. Udało się wykorzystać jedną, w 77. minucie. Daniel Kamiński dograł płasko do Kamila Sabiłły, a ten po rykoszecie od Stawarczyka, ulokował piłkę w siatce, ustalając końcowy wynik spotkania.

Drugie z rzędu zwycięstwo KKS-u w II lidze, w dodatku z dorobkiem czterech goli, bardzo cieszy. Tym bardziej, że poza satysfakcją przyniosło też wymierny efekt. Dzięki sześciu punktom zdobytym w dwóch ostatnich pojedynkach podopieczni trenera Wieczorka umocnili się na ósmym miejscu w tabeli.

12. kolejka II ligi, 07.11.2020r., Stadion Miejski przy ul. Łódzkiej 19-29 w Kaliszu
KKS Kalisz – Hutnik Kraków 4:0 (2:0)
1:0 Robert Tunkiewicz 28. min, 2:0 Mateusz Majewski 45 + 1. min k., 3:0 Robert Tunkiewicz 72. min, 4:0 Kamil Sabiłło 77. min.

Żółte kartki: Mateusz Mączyński, Fabian Hiszpański, Tomasz Hołota (KKS) i Tomasz Jaklik, Miłosz Drąg, Bartosz Tetych, Ahmed Hafez Hussein Abdallah, Mateusz Reczulski (Hutnik).

KKS Kalisz: Patryk Pawela – Bartosz Waleńcik, Bartłomiej Maćczak (66. min Andrzej Kaszuba), Mateusz Mączyński, Fabian Hiszpański, Robert Tunkiewicz, Michał Borecki (79. min Marcin Radzewicz), Mateusz Majewski (79. min Sebastian Kaczyński), Tomasz Hołota, Jakub Chojnowski (66. min Kamil Sabiłło), Daniel Kamiński (84. min Nikodem Zawistowski).

Hutnik Kraków: Dawid Smug – Tomasz Jaklik, Łukasz Kędziora, Miłosz Drąg, Bartosz Tetych (46. min Przemysław Antoniak), Dawid Linca (46. min Kamil Sobala), Piotr Stawarczyk, Patryk Kieliś, Ahmed Hafez Hussein Abdallah (87. min Patryk Matysek), Mateusz Reczulski (79. min Kacper Jodłowski), Sebastian Olszewski (66. min Mateusz Ozimek).

Wersja do druku
Wersja PDF