Jarosław Jurkowski zwycięzcą dyktanda
Uczestnikom potyczki z ortografią i interpunkcją powodzenia życzył wiceprezydent Grzegorz Kulawinek, który także zasiadł do pisania. Oprócz niego w 4. Kaliskim Dyktandzie o Złote Pióro Prezydenta Miasta Kalisza uczestniczyło jeszcze 56 osób z całego kraju. Jego tekst – przygotowany przez Juliusza Kowalczyka, urzędnika Kancelarii Prezydenta Miasta Kalisza – odczytał Zbigniew Antoniewicz, aktor Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego.
4. Kaliskie Dyktando o Złote Pióro Prezydenta Miasta Kalisza było też okazją do podsumowania IV Międzyszkolnego Konkursu Ortograficznego Szkół Podstawowych Miasta Kalisza Złote Pióro pod honorowym patronatem Krystiana Kinastowskiego, prezydenta Miasta Kalisza. Jego zwyciężczynią została Antonina Kryszak – uczennica Szkoły Podstawowej nr 17 imienia Stefana Szolca-Rogozińskiego w Kaliszu. Drugie miejsce zajął Tymon Bielewicz z kaliskiej "siódemki", a trzecie Franciszek Kędzierski, uczeń Szkoły Podstawowej nr 6 imienia Henryka Sienkiewicza w Kaliszu.
Organizatorami 4. Kaliskiego Dyktanda o Złote Pióro Prezydenta Miasta Kalisza były Kancelaria Prezydenta Miasta Kalisza, Wydział Edukacji Urzędu Miasta Kalisza i Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 3 w Kaliszu. Wydarzenie wzbogacił występ artystyczny uczniów Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 3 w Kaliszu oraz zespołu Dobrzanki.
Treść 4. Kaliskiego Dyktanda o Złote Pióro Prezydenta Miasta Kalisza:
„Wakacje”
Ach, wakacje! Heniek z podpoznańskich Komornik widział się już na plażach morza Marmara, gdzie mizdrzyłby się do arcypięknych konstantynopolitaneczek. Jego konto bankowe zaproponowało jednak co najwyżej trzy dni pod namiotem nad Morzem Bałtyckim.
Drzewiej, jeszcze z eksżoną – herod-babą, przeniesioną w czasie sufrażystką – spędzili tak lipcowy weekend, trzęsąc się jak osiki i chowając dłonie w mufki. Heńkowi na samo wspomnienie zawżdy w okamgnieniu kurczy się to i owo. Szczęśliwie i namiotu, i żony, i jej gangrenowatej suki collie z najduchami nie ma już w jego życiu. Alleluja! To co z tymi wakacjami? Pierwej dostosowanie budżetu do realiów. Heniek cierpliwie scrollował iPhone’a, ustawiając suwaki filtrów.
Pierwszą opcją był sportowy obóz taekwondo nad rzeką Pisią Gągoliną na Wysoczyźnie Rawskiej. Małe tête-à-tête z dynamicznie wyprowadzoną w nos stopą? Niechętnie. Opcja druga to coś dla ducha. Rekolekcje skupienia w katedrze pw.* Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach. Codziennie „Anioł Pański”, „Gorzkie żale”, „Koronka do miłosierdzia Bożego” i parę litanii. Megaokazja, ale chyba żadnej superekstralaski tam nie pozna, a taka możliwość to warunek sine qua non. Szukamy dalej.
Włóczęga po Beskidzie Żywiecko-Orawskim. Eureka! Heniek – w zachowaniu obleśny Janusz – ślinił się już, wizualizując sobie hoże turystki w multikolorowych legginsach z lycry. Wrzucił do plecaka odzież termiczną, trekingowe** buty i szczęśliwą czapkę z logiem wrocławskiego Pafawagu. Dostał ją od znajomego terytorialsa, który zaiwanił ją swojemu sierżantowi. Kupił w apce bilet na banę i chyżo na dworzec!
Trzy tygodnie później Heniek z nogą w gipsie i poharataną facjatą wylegiwał się na łóżku Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej. Na tutejszy SOR przywiózł go śmigłowiec GOPR-u ekskluzywnym transportem prosto z Babiej Góry. Teraz razem z dwoma współtowarzyszami niedoli – pastorem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, który pół spał, pół czuwał od kilku godzin oraz początkującym influencerem, który był jednocześnie arcy-Polakiem, maminsynkiem i ćwierćinteligentem – czekali na środki przeciwbólowe przynoszone przez siostrę Sylwię.
* dopuszczalna pisownia „p.w.” oraz „pod wezwaniem”
** dopuszczalna pisownia „trekkingowe”